Prolog (nowa wersja)

             Delikatne ruchy mojego ciała spowodowane trzęsieniem się wagonu wybudziły mnie z mojego półsnu. Rozchyliłam lekko powieki, natychmiast je z powrotem zamykając, gdy ostre promienie słoneczne zaatakowały moje tęczówki. Przekręciłam głowę i wyciągnęłam kark, czując w nim lekkie strzyknięcie kręgów. Rozciągnęłam zastałe z niewygodnej pozycji kości, po czym usiadłam na piekielnym siedzeniu, spoglądając zaczerwienionymi oczyma w okno. Wagon poruszył się gwałtownie, sprawiając, że straciłam równowagę i omal nie runęłam wprost na twardą podłogę pociągu. Usłyszałam szmer i cichy skowyt, a gdy spojrzałam w ich stronę, ujrzałam klatkę, w której siedział mój wilczur, a która przesunęła się za sprawą gwałtowności ruchu.
Nadia spoglądała na mnie niespokojnie zza krat, jakby z troską i wyrzutem na raz. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się, czy nie idzie gdzieś konduktor, po czym podeszłam do swojego pupila i wypuściłam go z klaustrofobicznej przestrzeni. Niemal natychmiast dwadzieścia pięć kilo żywej wagi rzuciło się na mnie, merdając radośnie ogonem i liżąc mnie po twarzy.
Zachichotałam, wciąż mocno zaspana.
-Nie martw się, buba. Moje posłanie też nie było szczególnie wygodne - mruknęłam do niej, patrząc w jej mądre, ciemne oczęta. Nadia ponownie liznęła mnie po twarzy, po czym usadowiła się na moich kolanach. Westchnęłam cicho i spojrzałam na zegarek. Dziesięć minut. Dokładnie dziesięć minut dzieliło mnie od rozpoczęcia nowego, miejmy nadzieję ciekawszego i przyjemniejszego życia.
-Na pewno będzie wszystko w porządku - rzuciłam dziarsko do Nadii, która podniosła łebek i spojrzała na mnie leniwie, po czym ponownie ułożyła go na moich kolanach. - Cieszę się, że wujek Marcel jest bratem mamy. Nie wiem, czy wytrzymałabym w towarzystwie kogokolwiek ze strony tego podczłowieka. - Dodałam, machinalnie głaszcząc psa po grzbiecie. Ta mruknęła przeciągle, jakby się irytowała, że przeszkadzam jej mówieniem we śnie. - Ignorantka - fuknęłam na nią.
Nim zdążyłam chociaż skierować myśli na inne tory, w przedziale rozległ się głośny, stanowczy kobiecy głos.
-Następna stacja, Mrzezina Główna.
Westchnęłam przeciągle i zaprowadziłam psa ponownie do klatki, obiecując, że to nie na długo. Spojrzała na mnie tylko wymownie i wgramoliła się do klatki, machając ostentacyjnie ogonem. Przewróciłam oczami, bardziej słysząc niż czując, że pociąg się zatrzymywał - głośny pisk kół wpił mi się w uszy, przyprawiając mnie o ból głowy. Spojrzałam nieufnie na stacje, wstając z miejsca i zbierając swoje bagaże. Stanęłam niepewnie u wyjściu z wagonu, rozglądając się po peronie z lekko przerażoną miną.
-Ahoj przygodo. - Mruknęłam nieprzekonana, gdy zauważyłam znajomą postać machającą ku mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. 
***
I cyk prosze, po 5 latach udało mi się co nie co zmienić. Wszystko ciekawsze od mechany. Jeśli ktoś to czyta to serdecznie pozdrawia Cię studentka architektury we Wrocławiu XD 

Komentarze

  1. Dzień dobry!
    Ale tu ciemno, o w mordę. Ale za to treść fajna, więc nie narzekam. Leć z tym koksem, mam ochotę poczytać coś o konikach, liczę na Ciebie.
    Krótko i zwięźle dzisiaj, bo za dziewięć godzin mam kolejnego kolosa.
    Pozdrawiam, studentka studiów nad Koreą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Cześć

Rozdział 1 (nowa wersja)